Bardzo żadko komu się udaje uzyskać miejsce w państwowym żłobku a szkoda.
Szukałam długo, zapisałam oczywiście do kilku państwowych licząc, że do ok. 6 miesięcy gdzieś zrobi się miejsce i będę mogła wysłać córkę do żłobka. Niestety mija 10 miesiąc i miejsca dalej brak. Pojawiła się fajna oferta pracy niestety żeby wygrać pozycję należało zjawić się w pracy już na drugi dzień od rozmowy. Zapisaliśmy więc dziecko do prywatnego żłobka. Cena 650zł plus jedzenie 12zł/dzień. Co z tego, że niby miejsce jest, że niby w miarę tanio w porównaniu z opiekunką ale już w pierwszy dzień zaczęły się schody. Właściciel przedstawił ofertę tak, że przez pierwsze 2 tygodnie trwa okres adaptacyjny dziecka polegający na tym, że dziecko zostawia się najpierw na 30 min razem z rodzicem i rodzic wychodzi do domu, pracy, etc. i po kilku godzinach odbiera dziecko.... a na miejscu okazało się, że zostajesz na 30min razem z dzieckiem i po tym czasie zabierasz dziecko i wychodzicie raczej do domu bo do pracy nie ma szans. Każdy dzień będzie wydłużany o 30minut w żłobku czyli na drugi dzień już godzinę, trzeci dzień 1,5 godziny ale siedzisz razem z dzieckiem.
Uwaga: Kazdy rodzic przynosi ze sobą zarazki, nagle na sali jest po 5 rodziców z dziećmi i dusicie sie w oparach bakterii. Za co płacisz? Za możliwość siedzenia z dzieckiem w prywatnym żłobku? Nie lepiej pójść z dzieckiem na ciastko do cukierni?
Jestem zla. Do pracy nie mogę iść, za żłobek trzeba płacić bo jest miesiac wypowiedzenia a żyją z tych naiwnych rodziców, którzy liczyli na powrót do pracy a złobek będzie funkcjonował z naiwnych takich jak ja i po mnie kolejni.
Przed podpisaniem umowy podpiszcie klauzulę dt okresu adaptacyjnego bo bez niej będziecie w takiej sytuacji jak ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz