Urodziłam się z lekkim
niedotlenieniem mózgu. Podczas porodu byłam owinięta w pępowinę a poród się przedłużał.
Jeszcze wtedy nie było popularne cesarskie cięcie. Na szczęście nic mi się nie
stało. Jedyną dolegliwością były czasem występujące objawy padaczkowe. Mdlenie
w zatłoczonych pomieszczeniach ale bez ataków. Objawy z chwilą dojrzewania
ustąpiły. Lekarz na początku przepisał mi amizepin – silny lek, który uszkadzał
mi serce. Mój tata spotykał się z bioenergoterapeutką, która czarodziejskim krędzidełkiem na sznureczku, pokręciła, wybadała mnie i zdecydowała bym przestała brać leki a jedynie bym często przebywała na wsi, i głęboko oddychała w towarzystwie brzóz. Tata
uwierzył. Chciał bym żyła jak najdłużej. Każde wakacje spędzałam na
wsi i rozkładałam kocyk przy brzozach. To, że w moim przypadku nic mi się nie stało nie oznacza, że w innych przypadkach też tak będzie. Błagam mamy by ufały lekarzom. To specjaliści. Odrzućcie znachorów i tym podobnych bo mogą tylko zaszkodzić waszym dzieciom.
Czy warto? Warto. Jak nie dla nas
to dla dzieci. Mamy tak zanieczyszczone powietrze, że taki odtruwacz wyłapujący
formaldehydy i benzen, i wytwarzający tlen w nocy, kiedy najbardziej tego
potrzebujemy a możemy go sobie sprawić za
śmieszne pieniądze.
Przeczytaj proszę:
http://www.benchmark.pl/aktualnosci/rosliny-produktywnosc-tlen-dotlenienie-biuro.html
Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń