piątek, 11 kwietnia 2014

Rumień na twarzy, policzkach niemowlaka, rozszerzone naczyńka, olejki, opinia, opinie

Córka odziedziczyła po mnie przypadłość, że nie możemy używać żadnych kremów a jeśli środki myjące to tylko te delikatne. Na policzkach zrobiły jej się dwa chropowate rumieńce. Lekarz kazał smarować 2x w ciągu dnia oliwką ale nie dość, że chropowata skóra nie znikała to jeszcze spod rumieńców zaczęły przebijać się czerwone żyłki. Odstawiłam oliwkę. Jedyny olejek jaki miałam w domu, którego sama używam był olejek rycynowy.  Smarowałam raz dziennie i w ciągu trzech dni dolegliwość zniknęła. Wcześniej sprawdziłam oczywiście czy olej rycynowy można używać do skóry niemowlaka, można ale np. kobiety w ciąży nie mogą go używać (źle działa na płód i może go uszkodzić). Jako, że czymś to dziecko trzeba smarować a olej rycynowy jest strasznie ciężkim i lepkim olejem wymyśliłam sobie, że zakupię kilka olejków na próbę. Wszyscy pieją na temat olejku arganowego, że taki genialny jest, więc ja na przekór chciałam sprawdzić inne.



Migdałowy olejek jest bardzo delikatny i dedykowany jest zwłaszcza dzieciom albo osobom o delikatnej skórze. Więc kupiłam jeden dla dziecka.

Chciałam olejek do swoich rąk. Moje ręce mają ciągły  kontakt z detergentami i wodą. Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży (a mam kota – bałam się przeokropnie toksoplazmozy) ciągle myłam ręce. Teraz ten tik mi niestety pozostał i chropowata skóra rąk też.  Jako, że parafina mi nie służy a każdy krem i olejki dla dzieci mają ją w składzie, nie mogłam sobie pomóc. Chociaż pomogłam. Zmieniłam mydło w płynie na naturalne (pisałam o tym w innym wpisie) i troszkę pomogło. Skóra wygląda na wysuszoną ale nie była jak papier ścierny. Olej rycynowy jak pisałam jest ciężki, oleisty i paprałam nim wszystko dookoła . Do stóp był wyśmienity do rąk niekoniecznie. Co wymyśliłam na te moje łapy. Olej jojoba.

Została mi jeszcze twarz. Mam bardzo jasną karnację i jestem piegusem. Do mojej twarzy nic się praktycznie nie nadaje. Zawsze wychodzi coś. Odkąd zostałam mamą na pełen etat, moja twarz aż krzyczy zmęczeniem. Oczy podkrążone, skóra przesuszona. Niedojadam albo objadam się, bo właśnie nadszedł ten moment kiedy mogę a i tak nie dostarczam właściwych składników swojemu organizmowi stąd efekty. Na twarz wybrałam olejek z nasion marchwi.

Przestraszyłam się składów past do zębów dla dzieci stwierdziłam i dodatkowo moje dziecko nie może używać kremów na słońce więc kupiłam olejek kokosowy.

A teraz opiszę co jak i po co.

Wybrałam firmę etja.pl. Dlaczego? Bo jest wszystko na miejscu. Lubię konkret. Chcę to, to i to, i chcę to dostać w jednym miejscu. Nie chcę łazić po sklepach i aptekach bo nie mam na to czasu a i chcę za koszty przesyłki zapłacić tyko raz. W dodatku jeśli jest taka możliwość zakupu bezpośrednio od producenta jest korzyść, że nie dopłacę za koszty dystrybucji, marży, pośredników. Mają certyfikaty, nie rozlewają byle czego do butelek bo są pod kontrolą specjalnie do tego powołanych jednostek. W zasadzie nie poniosłam kosztów wysyłki ponieważ dają w gratisie olejek orzeźwiająco-łagodzący z lawendą, eukaliptusem i miętą (całkiem przyjemny, ma poprawiać nastrój). Realizacja zamówienia trwała w zasadzie 1 dzień. Kupiłam w zeszłym tygodniu, w środę wieczorem, dostałam przesyłkę w piątek. Olejki mają dozownik kropelkowy, więc nie wylejesz niewłaściwej ilości.

Olejek z marchwi (12zł) Oprócz bogatej palety witamin i składników mineralnych ma kolor karotki. Jest delikatny w konsystencji. Śmieszne bo działa jak naturalny fluid. Moja śnieżnobiała buźka po chwili nabrała delikatnego koloru. Olej jest tak delikatny jak aksamit i tak też skórę czuje się dotykając opuszkami palców. Nie jest ciężki, oleisty jak olej rycynowy. Super się wchłania. Skóra nie jest naoliwiona a matowa w pozytywnym sensie. Nie świeci się jak psu genitalia a jest świeża, naturalna. Stosuje od kilku dni i nie ma żadnych efektów ubocznych. Skóra wyraźnie jest odżywiona. Marchew lubi się utleniać i pobierać z otoczenia metale ciężkie (takie jak ołów) dlatego należy olejek przechowywać w lodówce. Kilka kropel wystarczy na wysmarowanie twarzy. Super produkt.
Edit: proponowałabym go osobom o ciemnej karnacji. Nie dość, że odżywi to pięknie podkreśli kolor karnacji. Ja jednak jestem przyzwyczajona do swojej porcelanowej karnacji i nie mogę się przyzwyczaić do zmian, dlatego go odstawiam. Nie mniej jednak podtrzymuje swoją opinie o super produkcie

Olejek ze słodkich migdałów (7zł) Wysmarowałam małą. Pięknie pachnie naturalną świeżością. W konsystencji podobnie jak olejek z marchwi delikatny jak aksamit. Szybko się wchłania. Nie pozostawia efektu lepkości. Wydajny.  Mała nie ma żadnych uczuleń. Dzięki temu olejkowi pozbyłam się rumienia na policzkach córki, których się nabyła podczas używania zwykłego olejku z parafiną. Super produkt.

Olejek jojoba (20zł) Jest tłusty ale nie jest ciężki jak rycynowy. Nie wchłania się szybko jak w/w olejki. Dopiero po kilku minutach wchłania się i przestaje być tłusty. Ręce wyglądają jak u osoby pracującej umysłowo a nie fizycznie. Super produkt. Więcej tu http://gazeta-dobryznak.pl/index.php?art=1391 Wszystko jest prawdą. Dodatkowo kiedy myję ręce nie wypłukuje się tak szybko. Czuje się na rękach warstwę ochronną.

Olej z miąższu kokosa (15zł/150ml) – będzie jak znalazł do zrobienia pasty do zębów lub jak będziemy wychodzić na słońce z małą. Na razie nie używałam bo nie chce wszystkiego otwierać. http://marcepanka.blogspot.com/2014/01/olej-z-miazszu-kokosa.html
Edit: jest znakomity. Najlepszy z wszystkich olejków. Moja skóra stała się gładka, uelastyczniona, piękna! Moje dziecko? Cud, miód! Nigdy wcześniej nie miało tak lśniącej skóry. Odstawiam wszystkie olejki na poczet tego olejku. Jak pięknie pachnie się kokosem!

Podsumowując: mam w pamięci chłopaka Japończyka – lekarza. Japończycy są sfiksowani na punkcie chemii. Powiedział mi kiedyś. Droga A. przeprowadzaliśmy kiedyś operację. Pacjentka miała raka macicy, do wycięcia. Wziąłem w ręce i powąchałem a to coś było jak gąbka nasączona perfumami. Nie używaj jeśli nie musisz środków chemicznych. Koncerny badają jak zachowuje się organizm przepuszczając tylko jeden składnik. Nie sprawdzają jak zachowuje się organizm przepuszczając kilka składników. Organizm część tych składników kumuluje w sobie i nie wie jak się ich pozbyć stąd też powstają zmiany rakowe. Wzięłam sobie to mocno do serca i od tamtego czasu używam tylko tego czego potrzebuje. Koleżanka zajmująca się biotechnologią stwierdziła, że nie potrzebujemy kremów bo nie są nam potrzebne tylko jak łańcuch w rowerze potrzebuje naoliwienia by się nie ścierał tak skóra potrzebuje olejku.  Każdy olejek zawiera podobne składniki różni się jedynie konsystencją, stopniem wchłaniania, kolorem, zapachem, sposobem tłoczenia i pochodzeniem. Wybierajmy oleje tłoczone na zimno. Jak chcesz zmienić koloryt swojej skóry i go podkreślić, wybierz olejek z nasion marchwi. Chcesz odżywić tylko skórę wybierz olejek ze słodkich migdałów. Masz poważny problem ze suchą skórą wybierz jojobę lub olej kokosowy (lepsze efekty i jest tani jak barszcz). Jeśli chcesz olejek uniwersalny do wszystkiego łącznie z możliwością zrobienia pasty do zębów i pachnącego bajkowo, wybierz olej kokosowy.

Pozdrawiam,

Mama Tester

1 komentarz: